Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
183
AKT TRZECI. SCENA PIERWSZA.

Kasyusz Nie wiem, co z tego wyniknie, jednakże
Nie jestem za tem.
Brutus. Marku Antoniuszu,
Wolno ci zabrać to ciało. Nie będziesz
Ganić nas w swojej pogrzebowej mowie,
Powiesz jedynie o Cezarze wszystko,
Co się dobrego o nim da powiedzieć,
I dodasz, żeś do powiedzenia tego
Otrzymał od nas przyzwolenie.
Nie będziesz zresztą z pogrzebem Cezara
Nic miał wspólnego i rzecz swą mieć będziesz
Z tej samej, co ja mównicy, i po mnie.
Antoniusz. Niech i tak będzie.
Brutus. Uczyń wiec potrzebne
Przygotowania i zdążaj za nami.

(Wszyscy, prócz Antoniusza, wychodzą).

Antoniusz. Przebacz mi, o! ty krwawa garści prochu,
Żem tak łagodny względem tych rzeźników!
Ty jesteś szczątkiem największego z ludzi,
Jacy kiedybądź żyli w toni czasów.
Biada przelewcom tej krwi tak szacownej!
Tu, w obec tych ran, które nakształt niemych
Ust otwierają rubinowe wargi,
Piersi mych o głos prosząc, przepowiadam:
Że od tej chwili klątwa na Rzym padnie,
Domowa wściekłość i dziki bój bratni
Ze wszech stron będą szarpały Italię,
Mord i zniszczenie tak pójdzie w obyczaj,
I zgrozy tak się powszedniemi staną,
Iż matki rzymskie uśmiechać się będą,
Widząc swe dzieci rwane zębem wojny,
Nałóg występków stłumi wszelką litość,
A duch Cezara, łaknąc zemsty, wyjdzie
Z pośrodka piekieł z Hekatą przy boku
I krążyć będzie po kraju, wołając
Monarszym głosem: biada! A psy wojny
Głosowi temu odpowiadać będą,
Aż się ta zbrodnia ulotni ku niebu,
W wyziewach trupów wyzutych z pogrzebu.