Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 6 Pisma krasomówcze.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.



MARKA TULLIUSZA CYCERON A
BRUTUS.
GZYLI
O SŁAWNYCH MOWCACH.

I. Kiedy powracając z Cylicyi do Rodu wstąpiłem, i tam mi doniesiono o śmierci Kw. Hortensiusza, doznałem w sercu większej nad mniemanie wszystkich boleści. Tracąc tego przyjaciela, nie tylko ujrzałem się pozbawionym słodkiego z nim obcowania i dla wielu oddanych mi usług miłych mi związków, ale ubolewałem nad zmniejszoną zgonem takiego augura powagą naszego zgromadzenia. Wśród tych rozmyślań przypominałem sobie, że mnie wezwał do tego zgromadzenia, że pod przysięgą zaświadczył, że godzien byłem tego uczczenia, że mnie nakoniec uroczyście przyjmował, co podług statutu augurów wkładało na mnie obowiązek miłować go jak ojca. Pomnażało i to także moje zmartwienie, że ten mąż wyborny, najściślej ze mną spólnością tych samych widoków politycznych złączony, zgasł wśród wielkiego niedostatku zacnych i mądrych obywateli, zgasł w najgorszym dla Rzeczypospolitej czasie, i zostawił nam smutny żal po stracie swych rad i swego doświadczenia. Ubolewałem, bo utraciłem, nie, jak wielu myślało, przeciwnika i uwłoczyciela mej sławy, ale towarzysza i w chwalebnym zawodzie spółpracownika. Bo jeżeli w dziejach sztuk pomniejszych czytamy, że sławni poeci ubolewali nad śmiercią spółczesnych poetów, cóż się dziać w sercu mojem musiało, kiedym się dowiedział o zgonie człowieka, z którym chłubniej było walczyć, niżeli nie mieć żadnego zgoła przeciwnika? zwła-