Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/539

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

łotra? albo czybyście się i wtenczas jeszcze wahali, lękali, spokojnie osiedli, widząc Rzeczpospolitę opanowany, uciśniony przez najwystępniejszych zbójców i niewolników? Zemścilibyście się śmierci tego zacnego obywatela, jeślibyście tylko wolni być, i Rzeczpospolitę mieć chcieli, a teraz kiedy jeszcze żyje, wahacie się głośno oświadczyć co myślicie, co trzymacie, co sądzicie o jego zasłudze? Ale ci sami mordercy, których wyuzdany wściekłość zbyt długa bezkarność podsyca, tak się swej zbrodni przelękli, że, gdyby trochę dłużej utrzymała się pogłoska o śmierci Sextiusza, swego kochanego Gracha[1], dla zwalenia na nas winy. zabić umyślili. Przewychał ten gbur nie w ciernie hity (bo źli ludzie nie umieli milczeć), że we krwi jego chciano zgasić oburzenie zbrodnia Klodiusza sprawione; porwał na siebie siermięgę popędzacza mułów, w jakiej pierwszy raz na sejmik do Rzymu przyszedł, włożył na głowę kobiałkę, żniwiarska; i kiedy jedni szukali Numeriusza, drudzy Kwincyusza, uratował go błąd podwójnego imienia. Wiecie wszyscy że nie wprzód ten człowiek ujrzał się wolnym od niebezpieczeństwa, aż gdy się dowiedziano że Sextiusz pozostał przy życiu. Gdyby się to nie wyjawiło nieco wcześniej niżbym sobie życzył, nie udałoby im się wprawdzie przez zabicie swego najemnika zwalić na nas winę, ale zmniejszyliby okropność pierwszej zbrodni drugą, która sprawiłaby przynajmniej pewny przyjemność.

Gdyby wtenczas P. Sextiusz w świątyni Kastom resztę ducha wyzionął, nie wątpię aby mu za Rzeczpospolitę zabitemu, skoroby senat przyszedł do władzy, i odżył majestat ludu Rzymskiego, statua kiedyś na Forum postawiona nic była. Żaden z tych, których pomniki przez przodków wzniesione na tym placu i przy Rostrach widzicie, nie miałby, bądź w żalu po swej śmierci, bądź w przywiązaniu do ojczyzny, pierwszeństwa przed P. Scxtiuszom, który biorąc na siebie sprawę swego przyjaciela, nieszczęśliwego, dobrze ojczyźnie zasłużonego obywatela, broniąc senatu, całej Italii i Rzeczypospolitej, ogłaszając znaki postrzeżone na niebie, jak mu wróżby i przepisy religii kazab, zginałby z ręki bezbożnych morderców w biały dzień, publicznie, w obliczu bogów i ludzi, w najświętszym kościele, w najświętszej sprawie, w pełnieniu obowiązku najświętszego urzędu.

  1. Trybuna Numeriusza Kwincyusza. Obacz rozdział 33, i notę 4 do mowy po powrocie mianej w senacie.