Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

niec M. Katonowi, bodącemu doskonałym wzorem cnót wszelkich, u jego oskarżeniu, o uchwale senatu, o Rzeczypospolitęj.
Ale wprzód wynurzę wam w krótkich słowach żal, jakim znagła przejął me serce los L. Mureny. Jeżeli cudze nieszczęścia, moje własne troski i codzienne trudy były mi często powodem sądzenia że ci tylko są szczęśliwi, którzy wolni od ambicyi obrali sobie ciche i spokojne życie; dziś nadewszystko widząc wielkie i niespodziewane niebezpieczeństwo L. Mureny, tak jestem wzruszony, że nic zdołam dosyć ubolewać nad spólnym naszym stanem, a w szczególności nad losem tego nieszczęśliwego obywatela. Chcąc podnieść się o jeden stopień wyżej nad dostojeństwa, do których przodkowie jego bez przerwy dochodzili, popadł w niebezpieczeństwo utracenia zarazem i tego co mu zostawili, i tego eo sam dostąpił: pragnąc, jednem słowem, nowego uświetnienia, obawiać się musi by nie zgasł cały blask dawnej jego fortuny. Bolesna to rzecz, sędziowie, ale la najboleśniejsza, że ma za oskarżyciel ów ludzi, którzy nie skarżą na niego z nieprzyjazny, ale z chęci skarżenia nieprzyjaciółmi jego zostali; ho że pominę Serw. Sulpicyusza, który, jak mi wiadomo, nie ma do niego żadnej urazy prócz, spółubiegania się o konsulat, kto oskarża L. Murenę? przyjaciel jego ojca, Kn. Postumiusz, dawny, jak sam powiada, sąsiad i poufały przyjaciel, który wyliczył wicie powodów zażyłości, nieprzyjaźni żadnego wymienić nie mógł. Kto go jeszcze oskarża? Serw. Sulpicyusz, towarzysz jego syna, młodzieniec, którego talent obiecywał że będzie wszystkich przyjaciół domu obrońco. Kto go nakoniec oskarża? M. Kato, który, nie mając nigdy do Mureny najmniejszej urazy, na to zdawał się przyjść na świat w tem mieście, żeby jego moc i rozum służąc za tarczę obcym mu zupełnie osobom, zaledwie jakiego nieprzyjaciela o zgubę przyprawić mogły.
Odpowiem więc naprzód Poslumiuszow i, który nie wiem dla czego, starając się o preturę, porwał się na kandydata konsularnego, jak ten co zeskakuje z konia na wóz czterokonny bieżący do mety. Jeżeli jego spółzawodnicy w niczem nie zawinili, ustąpił ich zasłudze przestając starać się o ten urząd; jeżeli zaś który z nieb sypnął pieniędzmi, co za nieoszacowany z niego przyjaciel, że woli raczej dochodzić cudzej niż swojej krzywdy.

(Brakuje całej odpowiedzi Postimiuszowi i młodemu Serw. Sulpicyuszowi.)

XXVIII. Przychodzę teraz do M. Katona, najmocniejszej podpory