Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

końcu, w środku lub w jakiej części badania ani słowa nie pisnął?
LXVI. Widzicie, sędziowie, że ta niegodziwa kobieta tę sarnę ręka. który, gdyby mogła, zabiłaby syna, ten protokuł śledczy spisała. Ale powiedźcie, kto opieczętował ten protokuł? Wymieńcie choć jednego. Żadnego nie znajdziecie, chyba tego człowieka[1], którego wolę widzieć nazwisko, niżeli nie widzieć żadnego. Co na to powiesz, T. Akcyuszu? Przynosisz do sądu kryminalne oskarżenie, poślakę zbrodni, piśmienny dowód, na którym zawisł byt obywatela, a nie wymieniasz ani autora pisma, ani tego, który na niem swą pieczęć wycisnął, ani żadnego świadka! i kiedyś wyjął z łona matki sposób zgubienia niewinnego syna, myślisz że tacy mężowie to pochwalą! Niechże tak będzie: protokuł jest nieważny. Czemuż to śledztwo sędziom, czemu przyjaciołom Oppianika, których wprzód wezwała, czemu nakoniec na ten czas procesu zachowane nie było? Co się stało z owymi ludźmi, Stratonem i Nikostratem? Pytam cię, Kaju, co mówisz że się z twoim niewolnikiem Nikostratem stało? Mając wkrótce oskarżyć Kluencyusza, nie powinienżeś był do Rzymu go sprowadzić, dać mu sposobność zeznania, nakoniec na to poszukiwanie, dla tych sędziów, na tę sprawę w całości go zachować? Co do Stratona, wiedzieć wam trzeba, sędziowie, że mu język urżnięto, że go na krzyż wbito, jak to w Larynum wszystkim wiadomo. Nie lękała się ta szalona kobieta ani swego sumienia, ani nienawiści swych spółobywateli, ani powszechnego odgłosu; ale, jak gdyby wszyscy nie mieli być świadkami jej zbrodni, lękała się żeby ją nie potępił ostatni głos przed śmiercią nędznego niewolnika.

Co to za poczwara, ta kobieta, nieśmiertelni bogowie! gdzie znaleźć podobny potwór? jak nazwać tak straszną, tak okropną zbrodnią, zkąd jej wyprowadzić początek? Widzicie teraz dobrze, sędziowie, że nie bez koniecznych i ważnych przyczyn na początku mojej obrony o matce mówiłem. Niemasz nic złego, nic zbrodniczego, czegoby ona na zgubę syna nie żądała, nie pragnęła, nie wymyśliła, nie wykonała. Pomijam owo pierwsze wykroczenie jej rozwiązłości, pomijam występne zięcia zaślubienie, pomijam wytrącenie córki z łoża małżeńskiego przez lubieżną matkę, co jeszcze nie zagrażało życiu Kluencyusza, tylko całej rodzinie hańbę czyniło. Nie

  1. Łatwo zgadnąć że tym człowiekiem jest ów chłop sążnisty, zapewne wyzwoleniec Oppianika, kochanek Sassii.