Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zamilkli wszyscy: w tem z miejsca się ruszył
Doktor, i zaczął namieniać o zgodzie:
Próżno namieniał, przytomnych obruszył,
Nawet tych, którzy byli na odwodzie.
Wrzask zjadłej tłuszczy mówiącego zgłuszył;
Więc upewniony o pewnej przeszkodzie,
Umilkł: natychmiast żwawe wojowniki,
Coraz groźniejsze wznawiały okrzyki.

Jak wichry, nagle kiedy wypadają,
Spienione wody i mącą i burzą,
Próżno się trwożne majtki wysilają,
Razem z okrętem w dnie morskim się nurzą;
Powstaje Neptun, wiatry ucichają,
Spokojne wody, nieba się nie chmurzą;
Tak proboszcz skoro w stół pięścią uderzył,
Ucichła wrzawa, i krzyk się uśmierzył.

«A moje zdanie, rzekł, Mości Panowie,
«Duchowni, świeccy, wielebni, wielmożni,
«Poco się gniewać? w tej xięgi osnowie
«Cóż jest, żebyście mieli być tak trwożni?
«Czyż, co w poeciej marzyło się głowie,
«Ma tych obrażać, co mądrzy, pobożni?
«Na co się zemsty złych sposobów chwytać?
«Jeśli złe pismo, to go i nie czytać.

«Jeżeli kształtnie, dobrze napisane,
«Czytajmy, żartu nie biorąc do siebie;
«Było podobne niegdyś udziałane
«I na prałaty: w takowej potrzebie,
«Ci się rozśmieli, ci dali naganę:
«A czas, zazwyczaj, co urazy grzebie,
«To zdziałał, co się pospolicie dzieje:
«Nikt się nie gniewa, a każdy się śmieje.

«I ja tak radzę, a żem w tych dniach prawie
«Przypadkiem pismo o tej wojnie czytał,
«Że posłużyło ku mojej zabawie.
«Śmiałem się i ja, o resztę nie pytał.
«Poetom śni się czasem i na jawie;
«Któżby więc bajki za prawdę poczytał?
«Puhar opisał; i cóż w tem jest złego?
«Niech przyjdzie do nas, wypijem do niego?»

Tak mówił prałat, a wyraz łagodny,
Miłe uczucie w słuchających sprawił:
Wzrok niegdyś dziki stawał się pogodny,
A co się nader zapalczywym stawił
Pan Wicesgerent, mniej do bojów zgodny:
Honorat srogi już się ułaskawił,
Gaudenty nawet już nie tak ochoczy.
Wtem nowy widok ściągnął wszystkich oczy.




PIEŚŃ VI.


Z rozkazu Proboszcza przyniesiono dzban czworogarncowy, nasadzony talarami. Gdy go ojcowie wypróżnili, Prawda pokazała się na dnie, i dawszy zgromadzeniu stosowne przestrogi, znikła.


Jakiżto widok? któryby odmiany
I nową rzeczy osnowę przywodził;
Cóżto za widok tak niespodziewany,
Iż naradzenia wielkiego przeszkodził?
Jakiż nakoniec, zły, czy pożądany
Po tylu wielkich przygodach nadchodził?
I jak przemyślnym wzniecon wynalazkiem!
Opowiem: drzwi się otworzyły z trzaskiem.

Właśnie naówczas wieszczym zdjęty duchem
Ojciec Regalat, pałał żarliwością:
Srogim niezbożność krępował łańcuchem,
A zwykłą gnębiąc złość zapalczywością,
Niespodziewanym przelękły rozruchem,
Porwał się z miejsca. Za nim z skwapliwością
Wszyscy słuchacze śpieszno ku drzwiom biegli,
Wszyscy stanęli, jak tylko postrzegli.

Mamże powiedzieć, co postrzegli oni?
Powiem: postrzegli dzban czworogarncowy:
Krzyknął Gaudenty: do broni! do broni!
Gerwazy raźny, Pankracy gotowy.
Doktor się wstydem niezwyczajnym płoni,
Pan Wicesgerent wzrok mieni surowy.
Prałat, ażeby dobrze dzieło sprawić,
Na pierwszem miejscu kazał go postawić.

Stanął: jednakże nie był on takowy,
Jakim go powieść bajeczna udała;
Złocisty prawda i marcepanowy,
Ale go rzeźba w zwierzch nie otaczała:
W tem zaszczyt wielki, iż czworogarncowy,
Jakoż i postać tak okazywała.
Poważny z kształtu, wspaniały i stary,
Śklnił się nakoło twardemi talary.

Na nich pamiątki królów naszych dawnych
Ku pocieszeniu zgromadzonych braci,
Królów uprzejmych, szczęśliwych i sprawnych
Wyryte były twarze i postaci.
Owych Zygmuntów, Władysławów sławnych,
Których się nigdy pamięć nie zatraci;
Niosł dzban pamiątki szacownych wyrazów,
Niosł piętna Piastów, Jagiełłów i Wazów.

Takiemi nasi ojcowie pijali,
Smutek stroskanych myśli nie zajmował;
Takiemi uczty swoje odprawiali,
Uczty, na których zbytek nie panował.
Szedł dzban na kolej, w nim radość czerpali,
A przemysł chytry ochoty nie psował.
Rozweseleni uprzejmym obchodem,
Napawali się i piwem i miodem.