Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/58

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    Mniemał Cyneasz królów w majestacie,
    Kiedy na rzymskie patrzał senatory.
    Twój to jest obraz, zacny Jubilacie,
    Wasz, bakałarze, regenty, lektory;
    I wy, co pierwsze miejsca posiadacie,
    Prowincyały i definitory.
    Znać z twarz powagę: jak Tatry przed burzą,
    Sławą zagrzane łysiny się kurzą.

    Powstali wszyscy, póki nie usiędzie
    Pan Wicesgerent, mecenas dysputy.
    Sławny to mędrzec, i pilny w urzędzie:
    Wziął kunią szubę i czerwone bóty.
    Dalej xiądz proboszcz w rysiej rewerendzie;
    Dalej ojcowie, co czynią zarzuty.
    Defendens zatem, uchyliwszy głowę,
    Do mecenasa zaczął tak przemowę.

    «Na płytkim gruncie rozbujałych fluktów
    «Korab mądrości chwieje się i wznosi:
    «A pełen szczepu wybornego fruktów,
    «Niewysławioną kiedy korzyść nosi;
    «Twoich, przezacny mężu, akweduktów
    «Żąda: a pewien, że względy uprosi;
    «Płynie pod wielkiem hasłem, głosząc światu,
    «Żeś ty jest perłą konchy Perypatu.

    «Słońce, co światłość znikłą wydobywa,
    «Planety, które różne chwile dzielą,
    «Xiężyc, co równie wzrasta i ubywa,
    «Gwiazdy, co nocną posępność weselą;
    «Wszystko to w sobie zawiera Leliwa,
    «I dom szacowną wsparty parentelą,
    «Ostrogskich xiążąt, Pińczowskich margrabiów,
    «Górków, Tarnowskich i Krasickich hrabiów.

    «Milczcie Burbony: lub w koncentach nowych
    «Głoście szczęśliwość sarmackiej krainy.
    «I wy potomki synów Jagiełłowych,
    «I wy Auzońskie Gwelfy, Gibeliny,
    «Znoście wielbienia: a w pieniach gotowych
    «Dziś uwielbiajcie heroiczne czyny.
    «Niechaj najdalsza potomność pamięta
    «Wielkość dzieł, nauk, cnót Wicesgerenta.

    «Niechaj się Zoil od zazdrości puka,
    «Niechaj się Syrty i Charybdy kruszą,
    «Niechaj i Paktol nowych źródeł szuka,
    «Niech się Olimpy i Parnassy wzruszą;
    «W tobie firmament znajduje nauka:
    «Tyś kraju zaszczyt, tyś ojczyzny duszą.
    «Przeniosłeś w sławie Sfinxy i Fenixy,
    «W dziełach Euryppy, Bucentauri. Dixi

    Powszechne zatem nastało milczenie.
    Przerwał go ojciec Łukasz od Trzech królów,
    A nie rozwodząc się w słowach uczenie,
    Ani cytując Szkotów i Bartolów,
    (Pocóż tak zbytne głowy zaprzątnienie?)
    Zaczął od rzeczy, Hidaspów, Paktolów:
    I wziąwszy stronę przeciwną na oko,
    Nabił argument, i strzelił z Baroko.

    Gdyby nie puklerz Distinguo dwuręczny,
    Ległby Defendens na pierwszem spotkaniu.
    Nim się zastawił; a w ujęciu zręczny,
    Nie bawiąc długo w reassumowaniu,
    Strzelił na odwrót, pocisk niezbyt wdzięczny,
    Raził Oppugnans w drugiem nabijaniu:
    Odstrzelił zasię z Celarent, jak z kuszy
    Ale grot słaby poszedł mimo uszy.

    Ocalon dwakroć rycerz zaczepiony,
    Już się na trzeci bój wstępny zdobywał:
    Już, jak z cięciwy, dzielnie natężonej
    Świeży grot tylko co nie wylatywał:
    Wtem krzyk ogromny wszczął się z drugiej strony.
    Powszechnej bitwy gdy się nie spodziewał;
    Spójrzał na swoich: wtem trąby i kotły
    Stłumiły odgłos, i wrzawę przygniotły.

    Zdrętwieli wszyscy na takowe hasło,
    Już i mecenas z krzesła się był ruszył.
    Wtem natężywszy figurę opasłą,
    Gdy o dyspucie nikt dobrze nie tuszył;
    Dwóch Jubilatów, tak okrutnie wrzasło,
    Że się i kotłów i trąb dźwięk zagłuszył.
    Wzdrygnął się doktor, i zatrząsł gmach cały;
    Echa okropny odgłos powtarzały.

    Upuścił kielich, który w ręku trzymał,
    Pijąc za zdrowie wicesgerentowy
    Piękny Hyacynt; co się właśnie zżymał,
    I już zdobywał na komplement nowy.
    Skoczył brat Czesław, lecz go nie utrzymał;
    Oblało wino żużmant parterowy.
    Żużmant! ozdoba dubieńskich kontraktów,
    Zysk nieśmiertelny sfałszowanych aktów.

    Wtenczas, gdy złością uwiedzione mnichy,
    Wzięły się nagle do uczonej broni;
    Hyacynt miły, łagodny i cichy,
    Porzuca bitwę i od wojny stroni.
    Słodkie rozmowy, przerywały śmiechy;
    Zegar zbyt prędko bieży, prędko dzwoni:
    Płyną w zaciszy szczęśliwe momenta,
    Wesoł Hyacynt, dewotka kontenta.

    Postać jej wdzięczna, oczy choć spuszczone,
    Przecież niekiedy błyszczą się jaskrawie:
    Choć w świętej mowie, słóweczka pieszczone,
    Krył się subtelny kunszt w skromnej postawie.
    Westchnienie, wolnym jękiem powleczone,
    Umiała mieścić w potocznej zabawie.
    Muszki z różańcem, wachlarz przy gromnicy,
    Przy Hippolicie, głos synogarlicy.

    Już przeszedł rozdział upiorów i strachów,
    Dezyderosa i matki d'Agreda;
    Już się wytoczył dyskurs z miejskich gmachów,
    I okolicom już pokoju nie da;
    Żarliwość pełna skutecznych zamachów,
    Wojnę występkom ludzkim wypowieda:
    A gromiąc w innych grzechy nieostrożnie,
    Zcicha kaleczy, zabija pobożnie.