bywa, moc wojska swego na przeciwnym brzegu postawili, a tymczasem Alexander drugą stroną rzekę przebył. W całej tej powieści podobieństwa prawdy nie masz. Alexander zuchwały i dumny nie umiał fortelem kraść zwycięztwa, jako pierwej Parmenionowi oświadzył; Attal nie był podobny do Alexandra, wzrostu był wyższego, ospowaty, i miał brodawkę na nosie, która go mocno szpeciła.
Żeśmy byli zwyciężeni, temu przeczyć nie mogę, ale dyskurs Porusa z Alexandrem na pobojowisku fałszywy. Sam się Kurcyusz w tej mierze z sobą nie zgadza; mówi, iż zdjętego ze słonia Porusa napółumarłego do Alexandra przyniesiono. Człowiek w tym stanie nie zdobywa się na odpowiedzi, zwłaszcza, gdy ani Alexander po indyjsku, ani Porus po grecku mówić nie umiał. To prawda, iż Poroch traktowany był po królewsku: gdy do sił przyszedł, odwiedził go Alexander, ale co z sobą mówili, nie wiem; bo do namiotu nas nie puszczono. Weszło z Alexandrem kilku przedniejszych wodzów i tłumacz.
Wtem miejscu niech mi się pozwoli zastanowić nieco czytelnik nad lekkomyślnością i zuchwałością kronikarzów, którzy rozmowy wielkich ludzi kładą tak, jak gdyby ich byli świadkami, gdy pospolicie takowe rozmowy bywają, albo samnasam, albo w przytomności dworzan dyskretnych, którzy wiedzą, jak sekreta powierzone chować należy.
Taż sama uwaga służyć może do przemów które częstokroć w ustach wodzów przed bataliami autorowie kładą. Pełno ich jest w Liwiuszu. Baczny czytelnik nie inaczej je czytać powinien tylko jak przydatek autora, chcącego pakazać, że nie tylko jest doskonałym dziejopisem, ale i krasomowcą.
III. Po nastąpionej porażce, ja, który byłem na odwodzie i na moje szczęście stałem na warcie u namiotu Porusa, byłem wzięty w niewolą przez Eurydyka rotmistrza półku Ptolemeuszowego, który potem był królem Egiptu; ten rotmistrz zaprowadził mnie do wodza swojego. Szczęściem podobałem mu się z pierwszego wejrzenia. A że zostawiono wolność powrotu żołnierzom indyjskim, kazał mnie się pytać Ptelemeusz, czyli-bym nie chciał przy nim zostać? Przestałem z ochotą na woli jego, i byłem policzony między domowniki tego pana.
Udaliśmy się wkrótce z Alexandrowem wojskiem ku morzu, ale wprzód odwiedziliśmy kraj Pambor, którego narodu obywatelów Kurcyusz, nie wiem dla jakowej przyczyny, nazwał Sophitami[1]
Wkrótce potem, pierwszy raz doznał nieposłuszeństwa wojska swojego Alexander, i chcący iść dalej za Ganges, buntem żołnierzy tak był prestraszony, iż ze wstydem i rozpaczą powrócić musiał. Lenus albo Lennus, który był autorem buntu i imieniem żołnierzy miał mowę do Alexandra, w kilka dni umarł na gorączkę, o której naówczas rozmaicie mówiono. Że dla sławy kazał Alexander[2] w miejscu, gdzie obozował, pozostawiać żłoby nader wysokie, dla tego, żeby potomność rozumiała, iż ludzie nadzwyczajni pod jego przewodnictwem tam zaszli, wyraża Plutarch. W Kurcyuszu jest wzmianka, iż umyślnie większe łóżka, dla żołnierzów niby zrobione, zostawić kazał. Nadto był oświecony Alexander, żeby się na takie dzieciństwa zdobywał. A wreszcie gdyby był chciał omamić potomność, lepiej by było żłoby dla koni, łóżka dla ludzi robić mniejsze od zwyczajnych, żeby następcy słuszniej się dziwować mogli, iż karli, a nie olbrzymi, pod Alexandrem świat mogli zwyciężyć, i słusznych ludzi zwojować. W podziale łupów między wojsko zarobiłem znacznie, co według zwyczajnego u dworów trybu, bardziej pana protekcyi, niż męztwu i zasługom moim przypisać powinienem. Dostało mi się daryków złotych 245, naczynia srebrnego grzywien 39, trzy bardzo piękne kobierce perskie, muślinu indyjskiego sztuka, i dwa wielbłądy.
Od tej pory przestaliśmy wojować, a powrót nasz do Babilonu był ustawicznym tryumfem. Śmierć Ephestyona przerwała nasze radości, i lubo pan mój faworyta tego cierpieć za życia nie mógł, po śmierci na znak żałoby kazał sobie włosy ostrzydz i brodę zapuścił. Wziął za to znaczną część sukcessyi, po nieboszczyku, i mnie się z tej puścizny dostał puhar złoty za to, żem rejestr ruchomości z rozkazu pańskiego pisał.
Nastąpił wkrótce powrót i wjazd Alexandra do Babilonu. Rządca tamtejszy, który obywatelów krzywdził, i jak mówiono znaczną część skarbów zostawionych, na swój pożytek obrócił, bojąc się, aby w jego sprawy nie wejrzano, przekupił wieszczków, aby królów i śmiercią pogrozili, jeżeli do Babilonu wjedzie. Stało się tak: ale Ptolemeusz, który chciał na tem miejscu brata swego osadzić, dał znaczną summę Bogoasowi, który naówczas w wielkiej był łasce, ażeby wybił z głowy królowi te płonne przestrachy. Jakoż mimo przestrogi, wieszczby i prośby, Alexander wjechał z tryumfem do Babilonu. Rządca jednak miejsca nie stracił dla wkrótce nadeszłej śmierci tego monarchy, której okoliczność Plutarch w xięgach swoich wyraził dość obszernie, mniej jednak rzetelnie, co się tamtemu zbyt łatwemu do wierzenia autorowi częstokroć przytrafiło.
Zwyczaj prawie powszechny zawsze jakowe niezwyczajne okoliczności śmierciom wielkich monarchów i wodzów oznaczył i przydawał. Nadto był sławnym Alexander, żeby go w tym poczcie nie umieszczono. Stąd owa bajka o truciznie w kopycie mulim do Babilonu przywiezionej; stąd porozumienie o Antypatrze, Arystotelesie, a co większa o samejże matce Alexandra. Żałowałem, jak inni, tego wielkiego człowieka; nie znałem jego matki i nauczyciela, ztem wszystkiem śmiele upewnić mogę, iż nie był otruty.
Skorośmy wjechali do Babilonu, moda do dworu weszła, pić jak najwięcej. Dworzanie, którzy dla przypodobania się panu karków sobie byli ponadkręcali, widząc, że mógł wiele wina w dobrej ochocie znosić, poczęli wielbić w nim ten nadzwyczajny przymiot szczęśliwego przyrodzenia. Stąd emulacya, kto lepiej pana naśladować potrafi. Jeden dla tej przyczyny wypiwszy duszkiem półtora garnca starego wina, umarł na placu, drugi dla zakładu oszalał: ja sam upiwszy się wielokrotnie, dostałem febry kwartannej, byłbym może maligną przypłacił tej niewczesnej ochoty, gdybyśmy w domu dobrego lekarza nie mieli.
Alexander zwyciężca narodów, przyzwyczajony w każdym punkcie do pierwszości, mniemał, iż wielkość jego rozciągała się nawet do pijaństwa. Filip lekarz