Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niały bankiet i bal, wydany z tej racji przez Czabana, miały posłużyć jako czynnik reklamowy zarówno dla Medany, jak i jej obecnej sytuacji finansowej.
Ślub odbył się o godzinie siódmej w świeżo wykończonej kaplicy medańskiej w licznej asyście wyższego i niższego kleru. Wielki plac zapchany był setkami lśniących Cadillaców, Mercedesów, Daimlerów.
O siódmej w Złotej sali Kasyna zasiadło do stołów przeszło trzysta osób. O jedenastej rozpoczął się w kolumnowej sali bal.
Była to pierwsza publiczna demonstracja Medany i Czaban musiał zaimponować gościom. Znał się na interesach i wiedział, że niema lepszej i skuteczniejszej reklamy niż ta, która idzie z ust do ust. Był też tego dnia i tej nocy mistrzem ceremonji, zwolniwszy zięcia, jako głównego bohatera uroczystości, od wszelkich obowiązków.
Murek jednak nie odczuwał swojej wyjątkowej roli. Przyglądał się wszystkiemu z zaciekawieniem zwykłego widza w przeciwieństwie do Tunki, przejętej i wzruszonej. Przed ołtarzem miała nawet w oczach łzy, które rozgniewały Murka. Gdy obsypywano ją komplementami, zarumieniona i radosna wyglądała tak, jakby to małżeństwo było dla niej niewiadomo jakiem szczęściem.
— Czego się ona spodziewa po mnie? — myślał z ironją, słuchając toastów. — Czy już zapomniała o Szułowskim?... Oto co znaczy — wieczna miłość, którą sobie napewno przysięgali! Gdyby ją ujrzał teraz taką rozpromienioną?...
Siedzieli obok siebie i Murek uczuł nagle ochotę zapytania jej o to, zwarzenia jej nastroju, dokuczenia jej i wyszydzenia. Pochylił się do niej i już otwierał usta, gdy uczuł na dłoni dotyk jej ręki, ciepły, serdeczny, znaczący. Przełknął ślinę i powiedział:
— Ślicznie wyglądasz.