Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i my o panu dosyć. Więc policją pan nas nie strasz. Tacy ludzie jak my z panem, musimy nasze sprawy załatwiać bez policji. Bądź pan rozsądny.
Murek wstał:
— Zatem trudno, zgadzam się — powiedział cicho.
— Ale bez kawałów! — zastrzegł się Heniek.
— Kiedy ona ma jechać? — zapytał Sztyfla Murek, udając, że nie słyszy okrzyku tamtego.
— Za dwa dni. Niech pan ją przygotuje. Pozatem, proszę napisać ten list, co ma być z Berlina wysłany, bo dziś wyjeżdża do Niemiec jeden z naszych ludzi i on go zabierze. Najlepiej niech pan zaraz usiądzie i napisze.
— Dobrze — zgodził się Murek.
Po kwadransie list był gotów. Sztyfel i Heniek przeczytali go i uznali za dobry.
— Jutro wstąpi pan do nas — powiedział Sztyfel — i umówimy się na spotkanie z tą dziewczyną.
Murek nie wrócił do domu. Pojechał na Skolimowską i stamtąd zadzwonił do Arletki.
— Sytuacja jest nadal groźna — powiedział jej — ale jeszcze spróbuję różnych sposobów. Dziś nic stać się nie może, bo główna osoba, która w tem zadecyduje, jest poza Warszawą. W każdym razie mamy dzień wytchnienia.
Zaczęła dopytywać się o szczegóły, lecz tylko ją ofuknął:
— Chyba rozumiesz, że nie nadaje się to do rozmowy telefonicznej.
Przez cały dzień zajęty był sprawami Medany. Wrócił dopiero późnym wieczorem, a wyglądał na tak zmęczonego, był tak mizerny i zdenerwowany, że Arletka sama namówiła go, by zaraz położył się spać. Zato nazajutrz obudziła go wcześniej i z uwagą wysłuchała sprawozdania o sytuacji.
Murek przedstawił jej rzecz spokojnie. Wyjaśnił, że wywiad komunistyczny zdołał wszystko wyśledzić, że w Cen-