Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ra się uwierzyć w uczciwość moich intencyj w stosunku do pani.
— Wierzę — odpowiedziała.
Weszli potem do gabinetu, gdzie spotkały ich zaciekawione i niespokojne spojrzenia. Tunka wsunęła Murkowi rękę pod ramię i zakomunikowała z pogodnym uśmiechem:
— Możecie nam złożyć życzenia. Doktór Klemm prosił mnie, bym została jego żoną, i właśnie zaręczyliśmy się...
— To lubię! — zawołał Czaban i zaczął potrząsać ręce Murka i zamaszyście z nim się całować.
Pani Czabanowa ze łzami w oczach objęła córkę. Żołnasiewicz z polecenia Czabana pobiegł po szampan i kieliszki. Wszyscy pragnęli udawać wesołość, lecz nikomu się to nie udawało. Wreszcie Czaban wpadł na pomysł:
— Baby! Przebierajcie się, pojedziemy szaleć.
Pani Helena próbowała oponować, bardziej z przyzwyczajenia, niż z przekonania, że opozycja ta na coś się przyda. Około północy całe towarzystwo zajęło lożę w jednym z nocnych dancingów. Gwar, tłok, hałaśliwa muzyka i wciąż napełniane kieliszki, zrobiły swoje. Nastrój poprawił się. Tylko Murek wciąż siedział milczący i uśmiechał się z przymusem
— Zatańczymy? — zwróciła się doń Tunka.
Gdy znaleźli się w środku sali, powiedziała serdecznie:
— Niech pan wierzy, że zrobię wszystko, co będzie w mojej mocy, wszystko, co potrafię, by panu nie było ze mną źle.
— Dziękuję — odpowiedział. — Nie zasługuję na dobroć... A pozatem to, czy człowiekowi na świecie jest źle, czy dobrze, zależy tylko od tego, co ma w sobie.
— Sądzę, że każdy ma zło i dobro, a od jego woli zależy, co w sobie spotęguje, a co zagłuszy.
— Nie, — zaprzeczył. — Tylko zło może w człowieku rozrosnąć się, jak jadowity nowotwór. Dobro jest wobec życia bezsilne.