Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bojowcy.
— Komuniści?
— Tak.
— Zechcą? Przez przyjaźń?... Czy za pieniądze?
Murek zaśmiał się:
— Bez pieniędzy i bez przyjaźni. Z rozkazu.
— Z twojego? — zdziwiła się.
— Nie. Z twojego.
Spojrzała nań niepewnie:
— Słuchaj, tyś pijany!
— Bynajmniej. Uważaj chwilkę, a zaraz wszystko zrozumiesz. W partji bojowcy podzieleni są na piątki. Po czterech i komendant. Panuje przytem ścisła konspiracja. Niema żadnych rozkazów na piśmie, ani telefonicznych, gdyż boją się podsłuchu. Cała robota robiona jest na gębę. Do komendanta piątki przychodzi ktoś przysłany z komitetu rejonowego, nawet najczęściej nieznany komendantowi i wydaje mu rozkaz: zrobić to a to. Kapujesz?
— Nie bardzo, bo skąd taki komendant ma wiedzieć, czy to prawdziwy rozkaz władz partyjnych?
— Otóż to! Żeby mógł wiedzieć, wprowadzone są hasła. Umówione hasła! Otóż, gdy przyjdziesz do towarzysza Kuzyka, powiesz mu hasło „W Hiszpanji rewolucja buduje nowy porządek“ i wydasz mu polecenie, by w takiem a takiem miejscu o takiej a takiej godzinie zastrzelił takich a takich ludzi, towarzysz Kuzyk zastosuje się do tego z matematyczną ścisłością. Zbierze swoją piątkę, obsadzi dane miejsce i o wyznaczonej porze zrobi swoje.
— Ale tamci będą się bronić.
— Napewno.
— I mogą postrzelić twoich komunistów.
— Na zdrowie.
— Jakto?... Wtedy przecie dojdzie do wiadomości władz partyjnych, że to twoja robota?