Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/098

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i mogę kupić tamte tereny i zrobić na tem miljony, ale bez pańskiej pomocy i decyzji grosza nie wyłożę. Musisz pan, panie mistrzu, zabrać swoją tę maszynkę.
Zatarł ręce, lecz Murek skrzywił się:
— No, różdżka... zapewne, ale to nie daje stuprocentowej gwarancji...
— Mnie daje. Już ja widziałem, co ona umie. A pańskie jasnowidztwo od czego.
Nie było rady. Murek zapakował różdżkę, zdążył jeszcze wstąpić do kuchni i uprzedzić służącą, że wyjeżdża w interesach na kilka dni i dopędził Czabana, który z neseserem był już na schodach.
Przed bramą czekał jego wielki samochód. Wsiedli i dopiero gdy znaleźli się za rogatkami na gładkiej, pustej szosie, Czaban zaczął opowiadać. Okazało się, że do odkrycia owej nafty doszedł przypadkowo. Mianowicie umieścił żonę i córkę na lato w majątku ziemskim pewnej hrabiny, która urządziła u siebie pensjonat. Sam wpadł tam z Krynicy na jeden dzień i podczas spaceru w okolicy na bagnistych jeziorkach zobaczył tłuste plamy. Wystarczyło zamoczyć nogi do kostek, by sięgnąć ręką, a później palce powąchać: była to nafta! Najprawdziwsza ropa naftowa, jaką sobie tylko można wyobrazić. Ludzie w okolicy dawno o tem wiedzieli, jednak przez wrodzony brak inicjatywy, czy przez zwykłą głupotę, nie zainteresowali się tem bliżej. Naokoło w promieniu kilkunastu kilometrów ziemia jest nieurodzajna i tania. Przeważnie nieużytki. Ostrożnie działając można wykupić parę tysięcy hektarów za psie pieniądze, zanim się spostrzegą, o co chodzi.
Czaban był tem wszystkiem podniecony, o tyle jednak ostrożny, że objaśniając Murka zasunął szybę dzielącą ich od szofera i mówił półgłosem.
— Nu, co pan o tem sądzi?