Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stanawiałem się, jak to zrobić, żeby Koziołkowa mnie wymeldowała. Taka nieobecność, może zwrócić uwagę policji.
— To łatwo zrobić.
— W jaki sposób?
— Napiszesz do Koziołkowej list, że wyjechałeś.
— Nie, — skrzywił się, — to na nic. Chyba... chyba, że list będzie wysłany z jakiegoś innego miasta.
— No, to trzeba tak wysłać, — powiedziała Arletka, — napisz jutro taki list, a ja włożę do drugiej koperty i wyślę do Katowic, do jednej koleżanki, która tańczy tam w „Momusie”. Ona to chętnie zrobi. Gdy zaś Koziołkowa dostanie taki list, pokaże go oczywiście Kazikowi i wówczas przestaną cię szukać w Warszawie.
Pomysł nie był zły i Murek postanowił tak postąpić. Zamiast zamierzonej półgodzinki, przesiedział z Arletką do dwunastej i gdy się rozstawali, o tyle był jej pewny, że na jutro umówił się z nią na siódmą, odrazu w hotelu.
— Tylko uważaj, by cię nie śledzili, — ostrzegł ją — bo może oni podejrzewają, że ty ze mną się spotykasz!
— Skądże — zaśmiała się, — odkąd nadałam im tę robotę u Czabana, są pewni mnie, i żaden okiem nie mrugnie. O mnie się nie bój. Poradzę sobie.
— Ale słuchaj, Arletko — przytrzymał jej rękę, — jakbyś mnie chciała wkopać, to wiesz, że...
— Głupi jesteś! — oburzyła się.
— No, to dobrze. Dowidzenia. Jutro o siódmej.
— O siódmej.
Ale o siódmej Murek nie mógł stawić się na randkę. Już wieczorem, układając się do snu, miał silne dreszcze, a zrana przyszła gorączka. Musiał się zaziębić, warując owej nocy na Skolimowskiej, albo leżąc na gołej ziemi pod czółnem. Gorączka przed południem tak się wzmogła, że chwilami tracił przytomność. Przytem dokuczał mu piekielny ból głowy i dręczyły wymioty. Kuzykowa zaaplikowała choremu