Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/348

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

groszy uciułać. A oni... Nieszczęśliwi! Uciemiężeni!... Wyzyskiwali jego ostatni pot, jego najcięższy trud. Bez najmniejszej litości. Gorzej od tych bogaczy, kapitalistów, burżujów...
— Tylko w proletarjacie tkwi głęboko etyka i poczucie społeczne, tylko w proletarjacie egoizm jednostki nie przesłania wielkich celów ogólnoludzkich!... — Jakże dobrze pamiętał te słowa, swoje własne słowa, któremi rozpoczął swój pierwszy artykuł w „Głosie Proletarjatu”.
Jeszcze niedawno czytał ten artykuł Arletce. Wtedy, gdy powiedziała, iż wszyscy ludzie, biedni czy bogaci, to jednakowe świnie. Jak to ona wyraziła się wtedy?...
— Każdy jest świnią na taki kaliber, na jaki go stać!...
Z uczuciem dziwnej obojętności patrzył przed siebie na rzadkie drzewa ogrodu, na powykrzywiane sztachety, na przechodniów, snujących się leniwie, na szare domy i kocie łby jezdni. Ta energja, ta chęć działania, ta wiara w sens swego nowego życia, wszystko to rozlało się, stajało w nim, wyparowało. Pozostała pustka zupełna i lepki osad goryczy.
Sięgnął do kieszeni po papierosy i namacał rewolwer. A gdyby tak?...
Zbiegną się ludzie, policja... W kostnicy oczywiście rozpoznają zwłoki: dużo musi tu jeszcze pamiętać doktora Murka. A w gazetach napiszą zdawkowo: „Nowa ofiara kryzysu”. I nikomu na myśl nie przyjdzie, że kryzys to tylko wykręt, że trzeba byłoby uczciwie powiedzieć: ofiara społeczeństwa, zagryziony przez ludzi... Że w innym ustroju..
Ale myśl, która biegła utartym od szeregu miesięcy torem, zatrzymała się przed refleksją: — w ustroju, stworzonym przez naiwnych zapaleńców dla takich Żurków i Karolek, też dla proletarjatu, który póty jest proletarjatem, póki nie nadarzy się sposobność do pasorzytowania, do wyzysku, do żerowania na cudzy koszt.