Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ni, żeby przyjeżdżała natychmiast, a sama panienka dzwoniła do jakiegoś szpitala i wyszła, nic nie jedząc, a spiesząc się bardzo.
— A jak Marcinowa myśli, co się stało?
— Czy ja wiem, panienko?... Może co z panem Wojciechem?
— Może — obojętnie odpowiedziała Nira. — A wie Marcinowa, że ja wyjeżdżam zagranicę?
— Skądże mam wiedzieć — kobiecina zerknęła na nią i odwróciła się do kuchni.
— Jadę na kilka miesięcy. Do Francji, do Włoch... Po całej Europie.
— A poco, panienko?
— Tak, dla przyjemności...
Kucharka zaśmiała się:
— Co też panienka mówi. Już tam dla przyjemności to nikt nie jeździ na koniec świata. Ja raz jechałam koleją żelazną do Lwowa... Pamiętam jak dziś. To i strach człowiekowi i tłok i tym samym wagonem rzuca. Trzy dni później chorowałam. Już przyjemności to tam niewiele. Chciałabym pojechać, ot, do Ziemi Świętej... A panienka pewno i tam będzie?
— Oczywiście, będę — skłamała Nira. Chciała czemś zaimponować Marcinowej.
Zatelefonowała do pani Lechowskiej, lecz okazało się, że nie wróciła jeszcze z urlopu. Niezadowolona zabrała się do przeglądania swej garderoby. Było jeszcze bardzo wcześnie i nie miała nic do roboty. To też ucieszyła się, gdy zadzwonił Murek.
— Niech pan przyjdzie do mnie — powiedziała mu odrazu. — Jestem sama. Byle prędko.
— Za pięć minut będę — uradował się.
— Proszę śpieszyć.
Sama otworzyła mu drzwi i umyślnie przeprowadziła do