Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A na jak długo? — tuliła się doń Nira.
— Ba, tego ja sam nie potrafię określić. Dwa, trzy miesiące! Na jak długo starczy forsy. Mam jej sporo, ale nie myślę sobie oszczędzać. Pieniądze są od tego, by je puszczać.
— I będziemy hulać?
— Niczem miljonerzy.
— To pysznie! I pozwolisz mi na ruletkę?
— O, to w pewnych granicach. Ruletka wymaga zimnej krwi.
— Ale będziemy wszędzie mieszkać razem. Będę uchodziła za twoją żonę, dobrze?
— Na ten hazard mogę ci pozwolić.
Rozgorączkowana nadmiarem planów, nie mogła usiedzieć spokojnie.
— Tak, tak — powtarzała. — Spędzić po ludzku takich kilka miesięcy, a potem... Potem niech się dzieje, co chce.
Nagle zasępiła się.
— Ale ja przecie nie mam ani sukien, ani kapeluszy, ani nic. To, co mi zostało, to straszne, już dawno wyszło z mody.
— Głupstwo! — machnął ręką. — Wyekwipujesz się zagranicą. W Wiedniu, w Paryżu.
— Koki! Jaka ja jestem szczęśliwa!
— No, doskonale — ziewnął — ale teraz idź już do domu. Jestem zmęczony, a w sleepingu brzęczało coś przy oknie i nie mogłem zasnąć.
Wracała do domu w cudownem usposobieniu. Obiecana podróż, projekty i nadzieje poprostu ją rozsadzały. W mieszkaniu nie zastała nikogo. Zmartwiła się tem, bo już chciałaby się swoim wyjazdem pochwalić. Zajrzała do kuchni. Stara Marcinowa oświadczyła, że musiało się coś stać, bo panienka Mika wysłała Józefa na pocztę z depeszą do pa-