Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/040

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drożej, ale było pusto. Jadł bez apetytu, zato wypił kilka większych wódek, bo gryzły go myśli.
Nie rozumiał, co mogło wpłynąć na zmianę ustosunkowania się doń Niewiarowicza. Jako urzędnik, nic nie miał sobie da wyrzucenia. Jeżeli zaś wchodziły w grę owe fantastyczne „szkielety w szafie”, o których mówił mecenas Boczarski, to popierwsze nigdy do żadnych organizacyj nie należał, polityką nie zajmował się, prawomyślności swojej mógł dowieść, a powtóre sam prezydent najkategoryczniej wykluczył podobne insynuacje.
— Zatem, co się stało? — zachodził w głowę.
Bo jednak coś się stać musiało. Nie mogło to wszystko spaść z nieba wraz z pierwszym śniegiem. I skąd nagle prezydent doszedł do doradzenia mu Izby Skarbowej?... Albo te napomknienia o oszczędnościach w magistracie, o redukcjach?... Nie zamierza go chyba nastraszyć i w ten sposób przygotować do obniżki pensji. Dla Murka jakakolwiek obniżka byłaby ciosem poważnym ze względu na owe raty, któremi spłacał zamówione meble, no, i ze względu na jego przyszły rodzinny budżet...
— Co się stało? — powtarzał sobie w kółko i w kółko wracał od jednej myśli do drugiej. Nie umiał jednak znaleźć z nich wyjścia. Wypił jeszcze kieliszek wódki i zgniewał się:
— A niech sobie będzie, jak ma być!
Zapłacił i poszedł do domu przebrać się, a pięć przed siódmą dzwonił już do drzwi willi Horzeńskich. Nie chcąc zdejmować kożuszka, czekał w przedpokoju dobre pół godziny, zanim wybiegła Nira, ubrana cała na biało i jeszcze piękniejsza (w tym stroju nikt jej piękności nie może odmówić — pomyślał), niż zawsze. Trochę skrzywiła się, że nie wziął dorożki, ale ostatecznie orzekła, że powietrze jest cudowne i nawet nie chciała oddać narzeczonemu swoich łyżew, któremi dzwoniła wesoło.
Właściwie nigdy dotychczas nie zdarzyło się, by mogli