Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zawsze kochał się w «poemach,» a te legendy czyniły go bohaterem najśliczniejszéj poemy, i cudownym nimbusem otaczały jego umiłowaną?
To téż wiara w one wieści rosła coraz bardziéj, a już co dzisiaj, to z wiary stała się przekonaniem, kiedy Oblubienica wystąpiła w ubiorze niezaprzeczenie królewskim. Ściany wiejskiego kościółka mało niepękły od natłoku, a teraz, gdy Nowożeńcy już wracali, obie strony gościńca i podwórcowe ogrodzenia były oblężone przez tłumy, które ciskając czapkami w górę, krzyczały z uniesieniem:
— Niech żyje królewna Szwedzka!
— Niech żyje królowa Duńska!
— Niech żyje nasza królowa!



Hedwiga była tak zmieszana swojém szczęściem, że nie zwracała uwagi na wyrazy, ale czuła w tych wykrzykach uwielbienie, i ze spuszczonemi oczami, przytulała się lękliwie do Kazmiérzowego ramienia.
A cudna była w tym swoim szkarłatnym płaszczu i gronostajowych wyłogach, spiętych perłową klamrą, na piękniejszéj od pereł szyi; w tych włosach jako bursztyn jasnych, rozsypanych po barkach i ramionach; w téj złotéj przezroczystéj koronie, i z temi turkusami w oczach, i z tym dziewiczym rumieńcem wschodzącej Aurory.
Cudna była istotnie jakby królewna z bajki, albo — co jeszcze lepiéj — jakby jakieś leciuchne