Przejdź do zawartości

Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jakie wesele?
Na to zapytanie, Mina się zatroskała.
— Jakoż to, Wasza Dostojność niewié? A ja myślałam, że to właśnie z onéj racyi Pan Burgemeister nawiedza naszego Pana Młodego.
— Jakowyż to Pan Młody?
— A jakowyż ma być? Wszakci to nasz Pan Meister się żeni.
Na te słowa, między zgromadzonemi powstały groźne szmery, szczękanie szablami, przyczém krzyżowało się mnóstwo pytań:
— Co? Co? Jutro? Żeni się? Schultz? I z kim? Czy z nią?
— A no, pewnie z frajleiną Hedvich.
— Z nią? Sam ci to gadał?
— Nie, proszę Waszmościów. — Mówiła jąkając się przestraszona kobieta. — Pan Meister nie mówił z kim, jeno mi powiedział temu onegdaj: «Słuchaj Mina, pojutrze się żenię, przyjdą tu robotniki co ustroją dom, zamów jeszcze dwie mödchen do kuchni, bo musi być wielki łustyk.» Z kim żeby jenszym się miał żenić? Chyba że ja niewiem..... Aleć Meister już dawno upatrzył sobie naszą frajlein.
— A Panna Hedwiga co na to mówi? — Zapytał złotowąsy młodzieniec. — Czy chce takiego starego dziada? Czy już nie płacze po tamtym kawalerze, co to ją wykradał?
— Płacze-ci ona, i precz się zarzeka: «Nie!» I «Nie!» Aleć to jeno dziecinne gadanie, boć kiedy tamten nieżyw, to i co jéj po nim? I dla tego że jéj kawalera zabili, to już ma na cały