Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jadwiśko, — szepce — zamknij oczy, i nie bój się.
Ona od początku już zamknęła oczy, aby nie widzieć téj przerażającéj przepaści. Odpowiada mu:
— Ja się nie boję.
Ale w rzeczywistości boi się okropnie. Twarz ukryła na jego piersiach, trzyma go się z całych sił, i drży.....
Nagle — i on zadrgnął.....
Usłyszał piérwsze dźwięki trąb i fletów, rozpływające się z wieży Świętéj Katarzyny.
Ona uczuła jego drgnienie, i pyta struchlała:
— Co się stało?
On odpowiada:
— Nic, nic.....
Ale w oczach robi mu się ciemno. Te dźwięki prześliczne, ciągnione, srebrzyste, brzmią łagodnie dla wszystkich uszu, a jemu wydają się trąbą sądną co powtarza: «Już za późno! Za późno!.....»
Jednak, wrodzona dzielność szybko bierze górę. Junak powiada sobie po staremu:
— Jakoś to będzie!
I z podwojonym zapałem rozgląda się po swojéj drodze.
Patrzy na ścianę domu.
Już minął Gracje, których leciuchne wieńce zbliska widziane, wiszą nad nim jakby grube powrósła.
Już zrównał się z Karolusem Magnusem,