Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

piec okrętowy? A czy to sam Pan Bóg nie mówi w Piśmie Świętém: «I na smoku jeździć będziesz». Owóż, i ja pojadę. A że chmura załazi, to właśnie dobrze; jeśli jakie ślépie mię wypatrują, to nic nie podpatrzą. No puszczaj, bo cię zepchnę z dachu precz.
Maciek puścił, i ani się spostrzegł, a już jego pan siedział na złotym smoku, potém podwinął się pod niego, chwycił linę, i zawisł w powietrzu. Lina, nie zbyt gruba, ale bardzo mocna, skręciła się i wyciągnęła pod jego ciężarem, przez co węzeł na szyi smoczéj, zacisnął się jeszcze silniéj.

Po chwili, Pan Kaźmiérz już był przy okrągłém okienku, gdzie szepnął:
— Jadwiśko! Jesteś tam?
— Jestem! Ach jestem! Tak czekam!..... Czy tamten poszedł?
— Poszedł. Nie bój się. Wszystko dobrze. A teraz, wylatuj moja ptaszyno, jeśli tylko potrafisz się wydostać.
— Potrafię — potrafię.... Do ciebie, to choćby i przez piekło!
Właśnie chmura zeszła z xiężyca, który ogromnym blaskiem uderzył na ścianę. Pan Kaźmiérz kołysząc się z liną, to był daléj, to bliżéj kamiennego pierścienia. W jedném z owych przybliżeń, dwie białe, obnażone rączki wytrysły z okienka, objęły go za szyję, potém wyjrzała główka ujęta w małą krézę, potèm pierś toczona.