Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ją zabierać? Zostaw nam ją Waszeć, my wszystkie będziem jéj matkowały.» — A ta chuda złośnica Freimuthowa jeszcze mu doléwa: «Ho, ho! My wiemy czemu Pan Konzul chce ją wyprowadzić, bo go bierze zajzdrość kiedy drudzy z nią sarabandują, a jemu powaga już nie pozwala hasać.» — Tedy Pan Schultz zawstydził się okrutnie, i powieda: «Otóż ja pokażę Wacpaniom że to nie żadna zajzdrość. Ostawię tu Hedwigę — choćby do jutra — choćby do południa — a wy jéj matkujcie, i wiedzcie że ja nie żaden tyran.» Widząc taką wiktoryę, chciałam rzecz dokończyć, i powiedam: «Weź Waszeć Korneliusa za rękodajnego, bo ledwo się na nogach trzymasz, a nam jeno pacholika odeślij.» — Ale tu się nagle zapérzył, i ofuknął mię: «O! Co to, to nie. Za nic w świecie. Niechże i ten biédny chłopczysko choć raz w życiu polustykuje.» — A jam zmiarkowała, że jemu nie chodzi o lustyki, jeno że chce nam ostawić szpiega. Co Waszmość tak się srodze marszczysz?
— Bo to zła nowina co mi Wacpani przynosisz. Kiedy Ollender ostaje, to my nic nie wygrali. On gorszy od starego. Już ja go chyba gdzie w kącie przyduszę albo kolnę.
Pani Flora przestraszona, chwyciła Pana Kaźmiérza za rękaw.
— Na miłość Boską, nie czyńże Waszmość nijakich excesów, bo dopiero wtedy rzecz zagubisz. Już ja tak zrobię, że i Ollendra z przed oczu Waszmościnych sprzątnę.
— Ciekawym, co Wacpani z nim zrobisz?