Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

abyś Waszeć, jako przybrany ociec Panny Hedwigi, chętném sercem dał mi ją za żonę.
Pan Schultz w jednéj chwili zmienił się do niepoznania. Pulchna, czerwona twarz jego, nagle wydłużyła się i zżółkła. Wlepił w Kaźmiérza okrągłe, rybie oczy, i przez zęby sam do siebie mruczał:
— Aha! Wylazło szydło z worka. Nie głupi był mój Ollender.
Pan Kaźmiérz, zniecierpliwiony, siadł napowrót, i ręką w stół uderzywszy, zapytał:
— No, cóż tedy?
Majster, nie wstając z ławy, głową się tylko ukłonił, i odpowiedział z szyderczym uśmiéchem:
— Wielki to dla nas onor, że klejnotny pan zniża się do biednéj sierotki, szkoda jeno że ten onor za późno przychodzi.
— Jakto, za późno? Co to znaczy?
— A nie oświadczył-ci ja Waszéj Miłości, Panie kawalerze, zaraz przy pierwszéj Waszmościnéj wizycie, że małżonek dla Hedwigi już jest wybran?
— Prawda. Waszeć to gadałeś. Ale póki Xiądz nie związał stuły, to jeszcze można zmienić rezolucyę.
— Nie Panie kawalerze. Co Johann Schultz raz powiedział i zadecydował, tego już nie odmienia.
— Odmieni, odmieni. Miéjże Waszeć Boga w sercu, ja pięknie proszę, i Panna Hedwiga powieda, że to będzie jéj szczęście.
— A! Ona tak powieda? No, to się Wasz-