Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— My właśnie uradzili, abym ja się przed Panem Konzulem prezentował, z wielką nowiną, i wielką petycyą.
Po twarzy Majstra przeleciała chmurka niepokoju.
— A!..... Cóż to takiego?
— Dostał ja nakoniec z domu on wyglądany respons, i Pan Miecznik mi w nim rememoruje, jako Krysia miała już trzy czy cztery lata kiedy ją w jassyr zabrano. Tedy to na żaden fason niemoże być Panna Hedwiga.
— Hm! I żeś to Waszmość sam sobie tego nie rememorował, to czysty fenomen.....
— Jam się jeno z braćmi zabawiał, na siostrzyczkę mało my dbali, aż dopiero gdy zaginęła, wtedy po niewczasie była żałość.
— Szkoda! Zła nowina. Już my tedy nic sobie nie będziem. A jam już się nauczył uważać Waszmość za kawałek syna.....
Kaźmiérz przygryzł sobie wargi. Miał ochotę powiedzieć:
— Za wiele konfidencyi, Panie łyku!
Ale się powstrzymał, i z przymuszonym uśmiéchem odpowiedział:
— A może on kawałek syna się ostanie? Powziął ci ja dla téj panienki taki wielki a święty affekt, że bez niéj żyć daléj, ani rusz. Niemogę być bratem, ale mogę być lepiéj, małżonkiem.
Tu Kaźmiérz powstał, i pięknie się pokłoniwszy, wymówił uroczystym głosem:
— Tandem tedy, przychodzę z tą petycyą,