Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/082

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

postrzegł, że na wszystkich tarasach, jak mógł okiem sięgnąć i w prawo i w lewo, siedziało także mnóstwo osób; gospodarze przy szklenicach, panie i panny z robótkami; dzieci bawiły się na schodkach. Wszystkie te grona słuchały z wysokiém zajęciem, nieznanéj dla wielu pieśni Klonowicza, a ostatnie słowa, dobrze trafiające do ich kupieckiego zmysłu, wywołały wielką wesołość. Zaraz têż towarzystwa innych ganków, odpowiedziały na ten śpiew innym śpiewem; jedni wykrzykiwali pustackie «Gaudeamusy,» drudzy niemieckie bajeczki o «Mądrym Lisie.» Na poprzecznéj ulicy, ozwał się nawet któryś z Chorałów Lutra.
W tym chaosie głosów, trudno było myśléć o dalszém śpiewaniu «Flisa.» Pan Majster odezwał się do Pani Flory:
— Przeszłabyś Frau lepiéj do nas.
I podał jéj rękę. Ona, położyła lutnię, weszła na ławkę, i przeskoczywszy przez obie poręcze ztykających się z sobą ganków, usiadła obok Pana Schultza.
— Prezentuję Wacpani wielkiego u mnie gościa. Oto IMci Pan Kaźmiérz Korycki, erbu Prus, Officyjer królewski od Wodnéj Armaty. A oto Pani Flora Korwiczkowa, wdowa po moim dobrym somsiedzie, co był Sławetny Pan Bonifacyusz Korwiczek, Meister Passamonnik, i to Meister nad meistry. Takiego drugiego nie mamy już w Dantzigu.
Temi słowy zapoznawszy swoich gości, Pan Konzul zaczął opowiadać Pani Florze dziwną