Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A no, czemu nie? Jeśli Herr Officyjer ciekaw, to pójdziem na górę. Będzie w czém wybierać.
Tu gospodarz zdjął ze ściany klucze, i otworzywszy drzwi komnaty, wypuścił naprzód Kaźmiérza, który wyszedł tryumfując w duszy:
— Aha! Postawił ja-ci na swojém. Jak poczniem cały dom lustrować, toć przecie nam się ta biała myszka nie wyśliźnie?



Zaraz w korytarzu, widząc owe drzwi, z których posępny młodzieniec wskazywał mu drogę, Pan Kaźmiérz zapytał:
— A tu co? Takoż skarbczyk?
— Nie, to warsztat.
I kupiec otworzył drzwi do izby wązkiéj a głębokiéj; rozciągała się ona po-nad kuchnią, i dwa jéj okna równiéż wychodziły na mroczny dziedzińczyk. Ściany były nagie, pod ścianami ciągnęły się stoły z prostych desek. Przy stołach pracowały zamorusane chłopaki.
— Oni — mówił kupiec — obrabiają z grubego; ja dopiéro potém biorę do forszneidunku.
— A oto — rzekł wskazując na młodego człowieka o posępnéj twarzy, który stał pod oknem, — oto mój Altgesell, człek tęgi, Kornelius Storm. Z Ollendrów on, z narodu pracowitego. Będzie to kiedyś także Meister, jeno musi jeszcze dobrze fałdów przysiedziéć.