Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tysięcy franków. Takiego im wypłatałem figla! Teraz za to on bogatszy.
— Ale kogoż poślubia, ta moja pieszczotka? zawołał Proboszcz ze śmiechem; dotąd przynajmniej odmawiała wszystkim, mówiąc: Nie kocham pana. Skoro zaś nacierałem na nią, tłumaczyła się: Że kochać już nikogo nie może. To znowu śmiejąc się, twierdziła: że nie pójdzie nigdy za mąż.
— Nie można zbytecznie dowierzać młodym dziewczętom. Powtarzam księdzu, że poślubia Moutier, mojego wybawcę, jednego z najodważniejszych ludzi.
— Dzielnego Moutier! To mi się bardzo podoba, to mię nadzwyczaj cieszy.
— Kiedyśmy byli oba ranni, mówił w dalszym ciągu generał, ja jeniec wojenny i on mój przyjaciel, wówczas słyszałem często, z jakiemi pochwałami odzywał się o swoich przyjaciółkach, szczególniej zaś o miłej, dobrej i lubej Elfy. Wtenczas to nakłaniałem go do ożenienia się. Mój towarzysz wprawdzie nie odmawiał, ale zwlekał, gdyż przedewszystkiem chciał sobie uzbierać nieco grosza. Mówiąc między nami, przybyłem tutaj jedynie po to, aby doprowadzić do pomyślnego skutku ową sercową sprawę i po raz drugi zostałem przez niego uratowany, popadłszy w zastawione sieci tego niegodziwego Bournier. Czy to nie jawny znak opatrzności?