Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i po kilkakroć ucałował. Piotrek nie spuszczał go z oka, wprawdzie jeszcze był bardzo przerażony, ale już nie uciekał do kąta.
— Więc to trzeba będzie chłopca dłuższy czas zatrzymać? Cóż jednak na to powie jego pan?
Moutier opowiedział proboszczowi, co go głównie skłoniło do powierzenia chłopca i kiedy wreszcie skończył opowiadanie, proboszcz oświadczył zupełną gotowość przyjęcia Piotrka pod swoją opiekę. Zawołał służącą i oddał jej chłopca, która też przygotowała dla niego kolacyę i łożko.
— A teraz, rzekł, mam chęć odwiedzenia złoczyńców, może też będę mógł nakłonić ich do skruchy. Do widzenia zatem drogi panie Moutier, przyjdę do was, jutro rano.
Moutier wrócił z Jakóbem do domu, gdzie go pani Blidot i Elfy oczekiwały z wielką niecierpliwością.
— Chodź Jakóbie, rzekła pani Blidot, czas do spoczynku, Paweł już śpi od dawna.
— Dobra noc mateczko, dobra noc kochanej cioci, dobra noc panu Moutier, zawołał Jakób całując wszystkich serdecznie po kolei.
— Jakież to dobre dzieci powierzyłeś nam pan, panie Moutier, rzekła pani Blidot. Żebyś też pan wiedział, jak one nas kochają i tym sposobem przyczyniają się do radości i szczęścia naszego życia!
— A jakie to szczęście dla nich, że dostały się pod opiekę tak zacnych, dobrych kobiet, do-