Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przeszkadzał niż pomagał, zabrała go ze sobą do domu.
Ludzie zachęceni przykładem dzielnej Elfy, rzucili się teraz całą gromadą do oberży i oświadczyli gotowość dopomagania Moutierowi.
— Już tego wcale nie potrzeba, odezwał się Moutier, zbrodniarze leżą na podłodze i nie są niebezpieczni, chciałbym tylko umieścić ich w zakładzie na koszt rządu. Gdzie tu jest najbliższe więzienie? Jestem przejezdnym i nie znam wcale tej okolicy. Przytem ten biedny człowiek dotąd nie odzyskał przytomności. Niech też kto pobiegnie po lekarza.
Poczciwi mieszkańcy ujrzawszy odznaki honorowe żołnierza, oddali mu się zupełnie na rozkazy. Dwóch co żywo, pospieszyło do miasta po żandarmów, czterech stanęło przy domu na straży, skrępowawszy także i żonę oberżysty i jego brata. Moutier posłał jednego do pani Blidot z zapytaniem, czy nie raczyłaby przyjąć do gospody chorego podróżnego.
Oberzystka objawiła gotowość natychmiastowego pomieszczenia u siebie obcego gościa.
Jakoż pan Moutier wydobywszy materac, położył na nim obcego podróżnego i z pomocą trzech silnych wieśniaków przenieść go kazał do gospody pod Aniołem Stróżem, gdzie już pokój był przygotowany. Pani Blidot była tak szczerze stroskaną losem biednego człowieka, że sama omyła mu twarz z krwi. Skoro nareszcie ułożono