Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czy mam zapłacić? zapytał Moutier sięgając do kieszeni.
— Nie, przecież musicie o tem wiedzieć, że się co Środę, na targu, rachujemy.
— Tego nie wiem, rzekł Moutier, bo jak już powiedziałem dopiero od wczoraj jestem w służbie. Dzień dobry pani!
Wieśniaczka poruszyła głową, poczem zajęła się swoją robotą, rozmyślając nad tem, w jaki sposób pani Blidot, mogła przyjąć do służby żołnierza.
Ze śmiechem powrócił Moutier z dziećmi do gospody.
— Oto mleko, rzekł do Elfy. Jestem pewny że otrzymacie panie wkrótce odwiedziny grubej wieśniaczki.
— Dla czego?
— Ponieważ ogromnie się przeraziła jak je oświadczyłem, że jestem w służbie u pani.
— Dla czegoż pan zmyślałeś?
— Jakto? Alboż to nie prawda? Czyliż nie jestem w służbie u pań i gotów zawsze na ich usługi?
— Niecierpliwisz mię pan, panie Moutier, swojemi żartami i dowcipami.
— Żartuję, bo jestem tak szczęśliwy, jak nigdy a co mi się rzadko zdarza. Czyliż nie wolno żołnierzowi, nie mającemu ani rodziców, ani przyjaciół, być szczęśliwym, gdy go serdecznie traktują? Być może był to niestosowny żart z mej