Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Elfy, ale was nam pozostawi i jeżeli będziecie grzeczni i posłuszni, będziemy was kochać i opiekować się wami.
Jakób nie odpowiedział; zaczerwienił się tylko, spuściwszy głowę a dwie wielkie łzy spłynęły mu po twarzy.
— Czego płaczesz moje dziecko? pytała Elfy. Czy nie chcesz zostać ze mną i z moją siostrą?
— Owszem, ale mi bardzo przykro, że nas pan Moutier opuszcza, był tak dobrym dla nas.
— Bądź spokojny, pocieszała go Elfy, przyjdzie znowu tutaj i tak dziś jeszcze nie odjeżdża, zaraz go zobaczysz.
Jakób otarł łzy dłonią, odzyskał zaraz wesołość i z gorliwością zajął się dalszą pracą. Kapitan, który czyniąc przegląd domu, odnalazł przypadkiem furtkę od ogrodu, szybko wbiegł i zbliżył się do Pawła, siedzącego na kupie zielska. Paweł chciał go odepchnąć, ale pies był silnejszy od niego.
— Jakóbie! Jakóbie! zawołał chłopiec, wypędź tego psa, bo porozrzuca moją kupkę chrustu.
— Jakób przybył na pomoc bratu właśnie w tej chwili, kiedy pies go przewrócił i po przyjacielsku dotykał to tu, to tam pyskiem. Jakób pochwycił kapitana za szyję, ale pies ani się ruszył.
— Proszę cię, mój dobry psie, rzekł błagalnie, odejdź sobie, i pozwól bawić się Pawłowi; widzisz przecie że mu przeszkadzasz, że jesteś sil-