Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gnieważ się na nas? Paweł nic nie winien, to ja mu kazałem, zgrabiać chwast wyrwany.
— Nie gniewam się wcale moje dzieci, uspakajała ich Elfy, przeciwnie, jestem niezmiernie uradowaną, że oczyszczacie ogród z zielska.
— Czy to pani ogród? zapytał mały Paweł.
— Tak jest, do mnie należy, odpowiedziało dziewczę.
— Nie, nie wierzę temu, zawołał Paweł, on niezawodnie jest własnością tej pani, co takie smaczne przyrządza potrawy. Nie ścierpię, żeby jej odbierano tak piękny ogródek
— Ha! ha! ha! roześmiała się Elfy. Pocieszny malec! Jakimże sposobem przeszkodzisz mi, kiedy będę chciała zebrać ztąd nieco warzywa?
— Wezmę wówczas grubego kija, odpowiedział groźnie chłopiec i będę prosił mego brata Jakóba, żeby mi dopomógł ciebie wypędzić.
Elfy zbliżyła się do chłopca, podniosła w górę, ucałowała ze trzy a może i cztery razy, zanim tenże mógł się opamiętać i zanim Jakób pospieszyć zdołał na jego obronę.
— Jestem siostrą tej pani, co tak dobrze gotuje, odpowiedziała Elfy ze śmiechem, mieszkam z nią razem a więc i do mnie ten ogród należy.
— Tem lepiej, zawołał Jakób, bo zdajesz mi się być tak dobrą jak pani gospodyni. Chciałbym żeby poczciwy pan Moutier pozostał tutaj na zawsze.
— On nie może u nas zostać, odpowiedziała