Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Odwagi, mój przyjacielu, rzekł generał. Ja tu zawsze jestem przy tobie; urządzę twoją przyszłość, tak jak urządziłem przyszłość Moutier; będziesz miał i dzieci swoje i szczęście cię wcale nie minie.
Derigny uśmiechnął się usiłując zapomnieć o chwilowej przykrości, ale jednak na twarzy jego pozostał zawsze ten sam wyraz smutku.
Wkrótce nadeszli świadkowie, młodzieńcy i dziewczęta; wszyscy nie mogli się dość uchwalić wspaniale przedstawiającego się generała i dzielnego żuawa i toalety oblubienicy. Jakby dla dodania większej solenności obrzędowi, dzień był prześliczny, słońce jaśniało w całym blasku, ciepło było w miarę, bez upału.
Udano się zatem ku merostwu, — jak poprzednio generał podał rękę Elfy a Moutier pani Blidot. Za nimi postępował Derigny z dziećmi. W merostwie ślub cywilny dopełnił się niezmiernie prędko i wkrótce też zwrócono się ku kościołowi.
Tu wszystkich oczekiwała nowa niespodzianka.
Cały kościoł był zawieszony błękitną oponą tkaną w białe i złote kwiaty. Wspaniały ołtarz otaczały dokoła złocone tabernaculum, oraz kwiaty i przepyszne krzewy.
Proboszcz wystąpił w bogatej kapie. Prześliczne klęczniki, nowiuteńkie i błyszczące przygotowano dla nowożeńców; klęcznik nowozaślu-