Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzisiejsza pani Blidot, została mamą Derigny. Zechciej jej pan zatem przedstawić w szczegółach, to co teraz księdzu opowiedziałem w ogóle.
— Obawiam się czy zechce po raz drugi wyjść za mąż, odpowiedział proboszcz, raz dla tego że miała z poprzednim małżonkiem bardzo przykre pożycie, a po drugie że doświadczywszy takiego zawodu w życiu, nie odważy się ryzykować na nowo.
— Przecież Jakóba i Pawła kocha jak własne dzieci a rzeczywiście są to chłopcy bardzo dobrzy. Sądzę zatem że sprawiłoby to jej wielką przykrość, gdyby zmuszona była rozstać się z nimi, dodał generał.
— Dobrze generale, będę się starał, bo z mojej strony Derigny nadzwyczaj mi się podoba.
— Ależ tak jest; to człowiek bardzo zacny, łagodny jak baranek, złote serce! Dość przyjrzeć jak kocha swoich chłopców. Dzielny żołnierz a przytem jeszcze młody i przystojny, czegóż więcej potrzeba!
— Generał niech doda jedną a najważniejszą rzecz, że jest moralny i religijny, przymioty najważniejsze, główne.
— Tem więcej powodów do oddania mu ręki pani Blidot.
— Im się więcej zastanawiam, tem myśl generała bardziej mi się podoba, i będę się starał wszelkiemi siłami namówić panią Blidot do tego związku.