Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przy pierwszym stoliku; pani Blidot, Derigny i dzieci, czynili honory przy drugim; kilku lokai przybyłych z Paryża posługiwało biesiadnikom; znoszono potrawy i wina; kucharz dał dowody że rzeczywiście jest artysta w swoim fachu, nigdy w Lomuigny nie jedzono podobnie, smacznych i wykwintnie przyrządzonych potraw.
Proboszcz siedział po lewej ręce generała, Elfy tym sposobem znalazła się pomiędzy nim i Moutier, dalej pomieścił się notaryusz i część gości.
Obiad przeciągnął się bardzo długo i odbył się wesoło.
— Zabraniam jeść zbyt wiele, zawołał ze śmiechem generał, trzeba koniecznie zaoszczędzić się na jutro; będzie zupełnie co innego.
— Cóż takiego? zapytał jeden z biesiadników.
— Kto dożyje zobaczy. Będzie to uroczystość Baltazara, dodał generał.
— Co to znaczy ta uroczystość Baltazara.
— Baltazar, odpowiedział generał, był to sobie smakosz, zapalony żarłok a przytem znakomity, niezrównany znawca wina i wszelkich przedmiotów służących do pożywienia człowieka. Kto życzył sobie zjeść smacznie, szedł zawsze na obiad do Baltazara.
— To zupełnie tak jak w Paryżu, kto idzie do Very je i pije smaczne rzeczy, odezwał się jeden z biesiadników, który miał pretensyę do tego że był doskonale o wszystkiem poinformo-