Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z Elfy. Generał zadowolony śmiał się jeszcze głośniej niż inni.
— Ależ kochany, łaskawy, panie generale pozwól nam pan przynajmniej rozpisać zaproszenia na obiad, na świadków przy kontrakcie i przy obrzędzie religijnym w kościele. Jeżeli tego nie uczynimy będziemy mieli tylu nieprzyjaciół ile mamy teraz serdecznych przyjaciół; rzekła po chwili pani Blidot.
— Powtarzam, niech panią o to głowa nie boli, odpowiedział znowu uśmiechnięty generał; to ja to wszystko zrobię, ja urządzę całą uroczystość, ja będę zapraszał i ugoszczę zaproszonych.
— Przepraszam bardzo generała, ale przecież pan nie masz tu nikogo, nie znasz nawet nazwisk naszych znajomych i przyjaciół, wtrąciła zaniepokojona pani Blidot.
— Znam ich lepiej niż pani, chociaż jak pani wiadomo. nigdy ich w mojem życiu nie widziałem.
— Mój Boże! Mój Boże! Co to z tego wszystkiego wyniknie, wykrzyknęła pani Blidot ze smutkiem.
— Zobaczysz pani, jutro przystąpimy do kontraktu; cała rzecz wyjaśni się jak należy, urządzi jak potrzeba. Tylko cierpliwości, moja droga żonusiu.
— I pomyśleć tylko, że nie ma nic przygotowanego, nawet ani takich zapasów, jakie są potrzebne chociażby do zwyczajnego obiadu.