Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do niczego i chociaż sapał, pocił się, złościł sam własnemi rękami odbijał skrzynie, rozwiązywał sznurki i otwierał pudła.
Elfy widziała w tem oznakę nie bardzo dla nich pochlebną, usposobienie tak dziwne generała nawet i ją po części zmartwiło. Co widząc Moutier pocieszał ją następnemi wyrazami:
— Nie smuć się moja droga, znam go bardzo dobrze, to już taka natura; chce nasycać się przyjemnością okazywania tego, co zakupił. Sprawia mu to rozkosz niewymowną, gdy widzi że inni z jego przyczyny radują się i cieszą.
Pani Blidot znowu troszczyła się wielce o ucztę weselną, o przyjęcie gości i o sporządzenie ślubnego kontraktu. Kiedy nareszcie chciała wraz z Elfy zająć się tem, generał ich powstrzymał mówiąc z wesołym uśmiechem:
— Niczem nie potrzebujecie zajmować się i o nic troszczyć; to ja właśnie postanowiłem wszystko załatwić, wszystko przyrządzić i do tego moim własnym kosztem.
— Ależ mój drogi generale, odparła pani Blidot, przynajmniej należy przygotować stoły, naczynia potrzebne, coś do przekąski i wreszcie pomyśleć o oświetleniu.
— Dobrze, dobrze; dodał generał po raz setny powtarzam pani, że niech cię o nic głowa nie boli. Miej tylko do mnie nieco zaufania.
Pani Blidot nie mogła powstrzymać się od śmiechu, do czego też przyłączył się Moutier