Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chłopaka do połowy prawie ubranego, chłopak wił się pod uderzeniami i nie krzyczał ale po prostu wył z bólu. Każde uderzenie bata pozostawiało po sobie na ciele krwawą pręgę.
Moutier rzucił się na nieznajomego, wyrwał mu bat z ręki, odepchnął z całą siłą i byłby go z pewnością także uderzył, gdyby spojrzawszy nie odskoczył nadzwyczaj zdumiony; człowiekiem tym był generał a chłopcem bitym Piotrek. Generał bowiem domyślając się, że Moutier musiał go zdradzić, gdyż się dotąd nie pokazał, sam po cichutku wydostał się z oberży i wślizgnąwszy się na probostwo, spotkał Piotrka w tej sali, o której już mówiliśmy poprzednio.
Generał miał przy sobie harap to jest bat do karcenia psów; nic wprawdzie nie mówił, ale z oczów jego padały błyskawice gniewu, zwłaszcza gdy chłopiec poznawszy generała zbliżył się do niego i pieszczotliwie nazwał go swoim ojcem. Wówczas generał rzucił się na niego, zdjął z niego wierzchnie ubranie a zamknąwszy drzwi na klucz, zaczął wymierzać ciosy trzymanym w ręku batem, a właściwie trzonkiem od bata, tak że chłopiec z bólu wył prawie.
Skoro Moutier powstrzymał w ten sposób dalszą egzekucyę, generał zapytał tego ostatniego czy wie co to jest knut? Piotrek tymczasem wił się na podłodze krzycząc przeraźliwie.
Moutier i nadbiegły później ksiądz nie wiedzieli w jaki sposób uregulować tę tak ważną