Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciebie trzymać się będę, dopóki nie uznasz mię za syna, za dziedzica twego imienia, za spadkobiercę twego majątku.
— Ratunku! Wypędźcie tego szaleńca! Krzyknął generał; mój przyjacielu wyrzuć że go za drzwi, bo mi tak zgniótł brzuch, tem nieustannem rzucaniem się ku mnie.
Moutier już pochwycił Piotrka, ale ten tak się silnie trzymał generała, ze kiedy Moutier go oderwał generał utraciwszy równowagę padł na ziemię, przygniatając sobą Moutier i Piotrka.
Wszyscy wiec trzej tarzali się po podłodze a generał zagniewany uderzał swemi poteżnemi pięściami Piotrka po głowie, który też krzyczał w niebogłosy!
Moutier tylko zręcznie się zerwał tak że skutkiem upadku generała, nie wiele doznał krzywdy, nie poniósł wielkiej szkody. On też i Derigny dźwignęli generała, który narzekał tylko na mocne uderzenie, ale wpadł w wielką passyą ujrzawszy znowu Piotrka.
— Próżniaku! Łotrze! wołał zirytowany, ja cię nauczę grzeczności; będziesz mi tu głupstwa gadał i w dodatku jeszcze obalał na ziemię.
Piotr, który nie tracił wcale nadziei, że zostanie adoptowany, rzekł z pokorą:
— Przebacz! Przebacz! Mój dobroczyńco, mój ojcze! Weź mię do siebie, uprowadź mię ztąd ze sobą.