Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

palenia go nawet, jeżeli doprowadzoną zostaniesz do wielkiej rozpaczy.
— Piękna pociecha! dodała Blidot. Szczęście wielkie, że nie uległam podobnemu losowi.
— O co do mnie, to zupełnie inna rzecz, odpowiedział generał. Byłbym wyśmienitym mężem. Pielęgnowałbym panią, cackał, zarzucił biżuteryami i prezentami; dałbym pani suknią z trenem, mogłabyś w niej bywać nawet u dworu; dałbym pani diamenty, pióra, kwiaty.
Wszyscy głośno się śmiali, nawet dzieci; generał śmiał się także i zapowiedział, że na przyszłość będzie tytułował panią Blidot: Moja droga żonciu!
Po takiej gawędce, generał mocno znużony, udał się na spoczynek; Derigny załatwiwszy swe obowiązki służbowe przy generale udał się z dziećmi do swego pokoju, dopomógł im do rozebrania się, do położenia w łóżku, przed tem jednak zmówiwszy z nimi dziękczynną modlitwę.
Nie mógł z nimi zostać, a kiedy nareszcie usnęły przypatrywał się im, całując to w czoło, to w ręce nakoniec znużony usnął na kresie stojącem między łóżkami jego dzieci.
Spał tak spokojnie i tak smacznie, aż wreszcie Moutier, zaniepokojony zbyt długą jego nieobecnością przyszedł po niego i zaledwie po długich namowach, zdołał go zaprowadzić do łóżka dla niego przygotowanego.