Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siejszego wieczoru, z powodu bardzo ważnej sprawy. Niezmiernie mi to przykro, spodziewam się jednak, że się spotkamy w Bagnoles.
Żołnierz po wojskowemu dotknął ręką czapki i śmiałym energicznym krokiem, bardzo poważny, a nawet smutny wyszedł z oberży. Na progu spotkał się z Jakóbem i Pawłem, którzy właśnie powracali ze szkoły. Zadrżał widocznie, spostrzegłszy Jakóba, długo patrzył za nim ale jednak poszedł dalej, gdy tymczasem Paweł wyrzekł do pani Blidot:
— Mamo, ksiądz proboszcz mówił, że jest ze mnie bardzo zadowolony.
Jakób pokazał swoją i brata cenzurę ze stopniami bardzo dobremi; generał też podawał im za to po jednej sztuce złota.
— Weźcie to moje dzieci, na pamiątkę rozstania. Nie powinniście pogardzić, bo ja jestem tylko ubogim jeńcem.
— O panie generale! czy możesz coś podobnego przypuścić, zawołał Jakób, pan tak dobry dla nas zawsze jesteś.
— Azatem bierzcie, powtórzył generał i wcisnął każdemu z nich do kieszeni dukata.
Dzień minął bardzo poważnie. Generał, który najbardziej się spieszył, zamiast porządkowania rzeczy, jeszcze je bardziej porozrzucał.
Moutier i Elfy zasmuceni chwilowem rozstaniem, szukali pociechy u pani Blidot.
Jakób niezmiernie żałował swego przyja-