Przejdź do zawartości

Strona:Dante Alighieri - Pieśniarz.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SESTYNA[1]

Do krótkich dni i długich kręgów cienia[2]
Doszedłem już, gdy biel okrywa wzgórza,
Na których znikł zielony połysk trawy.
Pragnienie me wciąż jednak się zieleni,
Tak silnie tkwi u stóp tej twardej skały,
Co mowę ma, bo jest nią moja pani.

Podobnie lśni młodziutka moja pani
W lodowych skrach, jak śniegi pośród cienia;
Nie zmiękczy jej, jak nie rozbudzi skały,
Przesłodki czas, gdy wiatr ociepla wzgórza.[3]
I smutną biel zamienia w czar zieleni,
Znów zdobiąc je w kwiatuszki oraz trawy.

Gdy czoło jej girlandą zdobią trawy,
Wnet znika myśl o każdej innej pani.
Jej złoty włos tak pięknym jest w zieleni,
Że Amor bóg nie wyjrzy przy niej z cienia.
Więc więżą mnie tak mocno małe wzgórza,
Gdzie ona jest, jak wapno murów skały.

  1. «Skalista».
  2. I. 1-3. Zima.
  3. II. 4-6. Wiosna.