Strona:Dante Alighieri - Pieśniarz.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KANCONA II.

CIERPIENIE moje urasta tak bardzo,
Że tyleż samo bolu
Sprawia mi litość, co straszna tortura,
Niestety! Czuję, że westchnienia gardzą
Moją niemocną wolą
I dech ich wzbiera w duszy biednej, która
Oczu twych blaskiem trafiona, jak chmura
W dłoniach Miłości rozwarła się cała,
A ta ją wiodła w kres śmiertnego losu.
Jakaż słodka, wspaniała,
Łagodna byłaś, gdy oczy wzniesione
Spojrzały w moją stronę
I od jednego zgubiły mnie ciosu
Mówiąc: «Spojrzenia nasze pokój niosą».

«Dałyśmy sercu spokój, wam rozkosze» —
Mówiły wiele razy
Oczy mej pięknej pani do mych oczu;
Bowiem wiedziały o tem dobrze, wnoszę,
Że piękność ich bez skazy[1]
Zdobywa duszę moją mgłą uroczą.

  1. II. 5-6. ...che per forza di lei
    m’era la mente già ben tutta tolta...