Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ale dziś, gdy już oglądał starożytne rzeźby w pałacach Rzymu, Florencyi i Wenecyi, te obrazki nabierały w jego oczach innego znaczenia: rozumiał teraz, że mężczyzna z przechyloną czarą, z której wypływała woda, był bogiem rzek; że kobieta leżąca w trawie, to Ceres, bogini plonów; że młodzieniec, uwieńczony laurem, którego ciągnęły wrzące rumaki, to był Apollo; że brodaty starzec, dosiadający z kobietą zielonego potworu, był Neptunem z Nereidą.
Jakim cudem bogowie, wygnani z Olimpu, znaleźli przytułek na kartach tego starego manuskryptu?
Oszpeciła ich niewprawna ręka średniowiecznego mnicha, to też byli jakby onieśmieleni swą nagością, zasmuceni brzydotą, zdrętwieli od zimna wśród srogich proroków i ascetów. A jednak, tu i ówdzie, w zgięciu łokcia, w zarysie ramion, w okrągłej linii bioder przezierał błysk ich wiekuistej piękności.
Eutych w tych obrazach, które uważał za święte, dostrzegając ślady heleńskiej nieczystości, przeżegnał się dla odegnania złych myśli.
— Cała religia grecka to urojenie; nie było ani Apollinów, ani Nereid, — myślał — greccy filozofowie stworzyli te postaci. Piękno cielesne zostało wygnane przez Apostołów i Ojców świętych, a więc niech będzie przeklęte.
Spojrzał na zaczętą robotę.
Był to obrazek, przedstawiający Boga Ojca na tronie. Do stóp jego tuliły się sfery niebieskie, pod spodem był napis:
„Chwalcie Pana, niebiosa, chwalcie go, o ziemio, słońce i gwiazdy“.
Nad głową Pana Zastępów wzlatywały ptaki, w oddali było widać drzewa, góry, ogień, buchający z ziemi, zwierzęta i płazy, nad niemi unosiły się słowa:
„Chwalcie Pana, drzewa rodzajne i wy cedry górskie, i niech Go chwali wszelakie stworzenie w niebie, na ziemi i w wodzie.
Po obu stronach Boga Ojca widać było twarze aniołów, świętych, sędziów, królów, patryarchów i szary tłum zwykłych ludzi. A nad temi postaciami wiła się wstęga z napisem:
„Wszelki duch Pana Boga chwali“.