Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

urzędnik nie zwracał uwagi na te ostrzeżenia zachowując wyraz niezmąconej pychy na żółtej, wygolonej twarzy.
Nieopodal jednego z mostów drewnianych, łączących wyspę Lutecyi z brzegami, ciągnęły się długie budynki koszar głównych. Od rana wrzenie zapanowało śród żołnierzy. Powstrzymała ich jedynie surowa i rozumna karność wprowadzona przez Juliana.
Pierwsze kohorty Petulanów i Herulów wyruszyły już w nocy; współbracia ich, Celtowie i Batawowie, szykowali się do pójścia w ich ślady. Cintulla wydawał rozkazy głosem stanowczym. W tłumach rozległy się szemrania. Jednego krnąbrnego żołnierza już na śmierć zachłostano. Decencyusz wałęsał się wszędy z piórem za uchem, z papierami w ręku.
Na dziedzińcu i na drodze pod mrocznem niebem wieczornem, nakryte płótnem wozy na olbrzymich kołach oczekiwały na żony i dzieci żołnierskie. Kobiety, rozstając się z ojczystą krainą, zawodziły, wyciągając ręce ku borom i równinom; inne ze łkaniem całowały ziemię, zwały ją matką, płakały na myśl, że ich kości próchnieć będą w obcej stronie. Jeszcze inne z rezygnacyą i milczącą boleścią zawijały w szmatki garść ziemi na pamiątkę. Chuda suka z wystającemi żebrami lizała oś, wysmarowaną łojem. Nagle oddaliła się i wetknąwszy pysk w piasek, zawyła. Wszyscy odwrócili się ze drżeniem. Jeden z legionistów gniewnie kopnął psa, który, podkuliwszy pod siebie ogon, uciekł na pole, i zatrzymawszy się tam, zawył jeszcze żałośniej.
Przerażające było to wycie przeciągłe śród uroczystej ciszy chmurnego wieczoru.
Sarmata Aragaris należał do liczby tych, którzy mieli opuścić Północ. Żegnał się ze swym wiernym przyjacieem Strombixem.