Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

obliczem Twem, Panie! Błogosławiony, który zrozumiał, jak trudno Ciebie pojąć, a jak słodko jest kochać Ciebie, o Panie!
Zamilkł Efraim, a Pimenes wyszeptał:
— Amen!
Ogromna cisza nocy ogarnęła ich, i śmiało, kierując się biegiem gwiazd, dwaj zakonnicy podążali na wschód, rozradowani wspaniałym spokojem pustyni.

XVI.

W słoneczny poranek ze wszystkich ulic Medyolanu płynęły tłumy na plac publiczny.
Rozległy się witające okrzyki, i w tryumfalnym rydwanie, zaprzężonym w cały tabun białych jak łabędzie rumaków, ukazał się cesarz. Siedział tak wysoko, że ludzie musieli zadzierać głowy do góry, chcąc go zobaczyć. Szaty jego, drogocennymi kamieniami pokryte, błyszczały oślepiająco. W prawej dłoni dzierżył berło, w lewej — jabłko cesarskie, kulę ziemską wyobrażające, z osadzonym na niem krzyżem.
Nieruchomy jak statua, przesadnie ubielony i wyróżowany, patrzał cesarz wprost przed siebie, nie poruszając głową, jak gdyby w kleszcze ujętą. Przez cały czas przejazdu, nawet w chwilach, gdy wóz trząsł się i podskakiwał, cesarz nie uczynił najmniejszego poruszenia, nie kiwnął palcem, nie kaszlnął, nie zmrużył szeroko otwartych oczu.
Długoletnim wysiłkiem zdobył Konstancyusz tę swoją okamieniałą nieruchomość i był z niej nadzwyczaj dumny, uważając ją za nieodzowny warunek etykiety cesarskiej. W chwilach podobnych wolałby był zginąć na