Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

owinął się dokoła jego chudego ciała i pieszczotliwie, z cichym szmerem, przysunął swój łeb płaski, zieloną okryty łuską z oczyma, błyszczącemi jak karbunkuły, do samego ucha czarownika: rozległ się syk, mignęło długie rozdwojone żądło, jak gdyby gad szepnął coś do ucha magikowi, ów zaś rzucił piszczałkę o ziemię. Płomień znowu przepełnił izbę gęstym białawym dymem, który tym razem szerzył zapach ciężki, odurzający, niby wyziewy mogilne — i zagasł nagle.
Zapanowały mrok i trwoga, i udzieliły się wszystkim obecnym. Ale gdy otwarto okiennice, i do izby wdarło się znowu ołowiane światło dżdżystego zmierzchu, z węża i skrzyni czarnej nie było już śladu. Twarze były śmiertelnie blade.
Nogodares podszedł do trybuna:
— Ciesz się!.. Wkrótce już oczekuje cię wielka łaska ze strony miłościwego Augusta, cesarza Konstancyusza!
Przez parę minut bacznie przyglądał się dłoni Skudilla, poczem, nachyliwszy się do jego ucha, szepnął tak, ażeby go nie słyszał nikt prócz trybuna:
— Na tej dłoni jest krew... krew... wielkiego cezara.
Skudillo przeląkł się nie na żarty.
— Jak śmiesz, przeklęty psie chaldejski! Jam wierny niewolnik!..
Ale ten utkwił w nim badawcze spojrzenie chytrych oczu i drwiąco prawie przemówił:
— Czego się obawiasz? Za wiele lat... A czyż może przyjść sława bez rozlewu krwi?
Duma i radość przepełniały serce Skudilla, gdy na czele żołnierzy opuszczał tabernę. Podszedłszy do świętego źródła, przeżegnał się nabożnie, napił cudownej wody i w gorącej modlitwie wzywał świętych — Koźmę