Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dząc, że tego nikt nie spotrzeże. Z palcem na ustach słuchała rozmowy współbiesiadników.
Nagle Mamertyn, toczący z Lamprydyuszem ożywioną rozmowę o właściwościach gramatycznych pierwszego i drugiego aorystu, zawołał:
— Arsinoe! Nareszcie! Zdecydowałaś się zatem porzucić dla nas fizykę i posągi?
Wtedy weszła, witając wszystkich uśmiechem.
Była to ta sama dziewczyna, grająca w dyskos, którą Julian widział przed miesiącem w opuszczonej palestrze. Poeta Publiusz, znający wszystkich i wszystko w Atenach, postarał się o przyjęcie u Hortensyusza i Arsinoi; a następnie wprowadził do ich domu Juliana.
Ojciec Arsinoi, stary senator rzymski Helwidyusz Pryskus, zmarł za ostatnich lat panowania Konstantyna Wielkiego. Dwie córki swoje z niewolnicy germańskiej, Arsinoę i Mirrę, umierając, oddał w opiekę staremu przyjacielowi Hortensyuszowi, którego szanował za miłość Rzymu starożytnego i nienawiść względem chrześcijaństwa. Pewien dalszy krewny Arsinoi, właściciel bogatych fabryk purpury w Sydonie, zapisał dziewczynie ogromny swój majątek. Arsinoe miała mnóstwo wielbicieli. Ze sposobu ubierania się, czesania i z nieposzlakowanej prostoty w obejściu można ją było wziąć za prawdziwą dawnego typu Greczynkę, jakich niewiele już pozostało. Ale w nieregularnych rysach twarzy znać było nową krew germańską.
Zarówno cnoty chrześcijańskie, jak i patryarchalne obyczaje rzymskie były nienawistne dla Arsinoi; natomiast postacie kobiet niezależnych, jak Aspazya, Kleopatra i Safo, panowały w jej myślach od dzieciństwa. Mając lat siedemnaście, oznajmiła raz naiwnie, ku głębokiemu zdumieniu Hortensyusza, że wolałaby raczej zostać piękną i wolną heterą, niż przeistoczyć się w matkę