Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rodziny, niewolnicę męża swego, „jak wszystkie.” Te dwa słowa „jak wszystkie” przejmowały ją smutkiem i odrazą.
W pewnej chwili Arsinoe uczuła pociąg do historii naturalnej i pucowała wytrwale ze sławnymi uczonymi w Muzeum Aleksandryjskiem. Teorye atomistyczne Epikura, Demokryta i Lukrecyusza pociągały ją; ukochała naukę, która wyzwalała jej duszę z „bojaźni bogów.”
Z taką samą gorączkową, mającą coś chorobliwego w sobie namiętnością oddała się następnie rzeźbiarstwu i przybyła umyślnie do Aten studyować najpiękniejsze wzory Fidyasza, Skopasa i Praksytelesa.
— Wiecznie o gramatyce? — zwróciła się ironicznie do biesiadników córka Helwidyusza Pryskusa, wchodząc do sali. — Nie krępujcie się, ciągnijcie dalej. Spierać się nie będę: jeść mi się chce po całym dniu pracy. Nalej mi wina, pacholę!
— Przyjaciele, — ciągnęła, siadając. Arsinoe — nieszczęśliwymi was czynią te wszystkie cytaty z Demostenesa i reguły Kwintyliana. Strzeżcie się. Retoryka was zgubi. Chciałabym nareszcie zobaczyć człowieka, który nie dba o Homera ani o Cycerona, który mówi nie myśląc o przydechach, składni i łączeniu głosek. Julianie, pójdziemy po kolacyi na brzeg morza; nie chcę słuchać dzisiaj rozpraw o daktylach i snapestach.
— Odgadłaś myśl moją, Arsinoe — wyjąkał Gargilian, który nadużył gęsiej wątróbki z sosem szafranowym i, jak zwykle pod koniec wieczerzy, zaczynał uczuwać wstręt do literatury, w miarę jak mu się obciążał żołądek.
— Litterarum intemperantia laboramus, jak mówił nauczyciel Nerona, sprytny Seneka. To nasze nieszczęście. Cierpimy na niepowściągliwość literacką. Sami się zatruwamy.